Spróbuję coś napisać dziś o tajemniczo brzmiącej “psychologii (ew. psychoterapii) kontemplatywnej”. Niewątpliwie jej korzenie sięgają nauk buddyjskich. Odcięcie od nich pozbawiłoby to podejście odżywczych soków płynących z dorobku tradycji – godzin, dni, lat praktyki oraz studiów wielkiej ilości nauczycieli, badaczy i zwykłych ludzi, którzy w swoim życiu urzeczywistniali te wartości. Niewątpliwie ważnym wymiarem jest także uniwersalność tej mądrości pozwalająca zastosować ją także w naszych czasach do naszych codziennych spraw.
Sercem tego podejścia są dwa nie tyle pojęcia co wielkie słowa odnoszące się do naszej postawy i praktyki. Pierwsze z nich to dobrze nam znana uważność. Nie dajmy się jednak zwieść: obecnie pod modnym terminem mindfulness mogą kryć się zarówno dobre rzeczy, jak i po prostu chęć zarobienia dużych pieniędzy przez nie zawsze kompetentne osoby.Wolę przedstawiać uważność w sposób nieco odmienny: jako świadomość – uważność. (W języku angielskim byłyby to nawet trzy słowa: awareness – consciousness – mindfulness.) Chodzi o to, by we wszystkim, co robimy i czego doświadczamy obecna była nasza świadomość, a także uważność czyli skierowanie uwagi umysłu na tą właśnie czynność, nie rozpraszanie się myślami o przeszłości, przyszłości albo jak i czy mogłabym to zrobić inaczej. Niektórzy autorzy wplatają tu także pojęcie akceptacji, a więc akceptująca uważność – świadomość. Akceptacja daje nam dobry punkt wyjśćia – nie wikłamy się w mentalną debatę czy nam się to coś, co jest podoba czy nie i co by było gdyby. Przynajmniej takie jest założenie. (Zauważmy, że można być świadomym bez uważności i uważnym bez świadomości.) Wydaje się jakby uważność była czymś punktowym, a świadomość zapewniała niezbędny szerszy kontekst.
Drugi konieczny i równie istotny aspekt psychologii kontemplatywnej to współczucie (compassion) lub miłująca życzliwość (loving kindness ). W artykule, który ostatnio tłumaczyłam autor dawał świetny przykład na to, jak bardzo uważność bez współczucia jest nieefektywna lub nawet może być szkodliwa. Wyobraźmy sobie osobę uzależnioną, która robi sobie zastrzyk z heroiny – załóżmy, że robi to uważnie, koncentrując się na wykonywanej czynności, być może też świadomie – wie dlaczego i po co to robi i jakie będą konsekwencje, ale…. nie ma w tym współczucia ani miłującej życzliwości dla siebie (no chyba, że to dla złagodzenia bólu).
Psychologia kontemplatywna w swej odmianie praktycznej czyli jako praktyka psychoterapii opiera się na trzech filarach, które częśćiowo różnicują ją od psychologii zachodniej.
Pierwszym filarem jest regularna praktyka medytacyjna terapeuty. Oczywiście nasz klient/pacjent też może praktykować medytację, jednak – można powiedzieć – to jego sprawa. My bierzemy odpowiedzialność za siebie i za to, że wprowadzając dyscyplinę pracy nad sobą tworzymy solidną bazę dla naszej pracy z drugim człowiekiem.
Drugi filar to charakter interakcji, relacji między nami a drugą osobą w sytuacji klinicznej. Relacja ta opiera się na wspomnianych wcześniej podstawowych jakościach psychologii kontemplatywnej a więc na świadomości, uważności, akceptacji, współczuciu i miłującej dobroci. Dodać możemy jeszcze akcent na równość.W tym aspekcie akurat nie ma wielkich różnic jeśli chodzi o porównanie z innymi nurtami w psychoterapii choć oczywiście żaden z nich nie mówi wprost o miłości czy współczuciu. Wiele jest jednak na temat przymierza terapeutycznego oraz udokumentowane zostało wiele lat temu, że być może najważniejszym czynnikiem leczącym jest dobra relacja terapeutyczna.
Trzeci filar to kierunek, zakres, wytyczne pracy. W psychoterapii kontemplatywnej raczej nie zajmujemy się analizą przeszłości, otwieraniem traum, interpretowaniem minionych zdarzeń, w niezbyt wielkim zakresie zajmujemy się przyszłością. Koncentrujemy się na tu i teraz, ale bynajmniej nie w żadnym wąskim ujęciu (przeszłe doświadczenia oraz pragnienia i obawy dotyczące przyszłość stanowią kontekst – tak jaki wszystko inne). Patrząc na drugą osobę widzimy jej trudności (z powodu których się u nas znalazła), ale przez pryzmat jej wrodzonego dobra i wewnętrznej (nawet jeśli nieuświadomionej ) mądrości. Praca nasza kieruje się ku inspirowaniu osoby do poruszenia własnych zasobów, do przebudzenia się na cechy i możliwości, które już w niej są. Nasza uważna i życzliwa obecność w ramach pewnej struktury jest katalizatorem dla tego procesu.
*Trzeba jednak dodać, nawet jeśli zabrzmi to banalnie, że każdy z nas jest inny i potrzebuje innego podejścia terapeutycznego. Osobom szukającym terapii polecam zazwyczaj znalezienie po prostu kompetentnego, doświadczonego, mądrego, życzliwego terapeuty, któremu będą w stanie zaufać. Taka osoba powinna potrafić dostosować swoje podejście do nas i naszej problematyki a także modyfikować to podejście odpowiednio do zmian w nas zachodzących.
*Oczywiście to, co napisałam powyżej jest tylko zarysem, i to zarysem dość subiektywnym jednak mam nadzieję, że może przyniesie komuś inspirację do dalszych poszukiwań lub inny pożytek:) Pamiętajmy też, że każda osoba jest inna i potrzebuje innego podejścia terapeutycznego